To, co mieszczanie mają w głowach poeta nazywa "brednią potworną", podkreślając swą niechęć do życia wypranego z uczuć. Tuwim wyraźnie ukazuje negatywny stosunek do miasta co wyraża negatywnym słownictwem. Jak widać autor dążył do tego, by w swojej twórczości być bliżej człowieka. W jego twórczości widoczne są Julian Tuwim. Ja do ciebie nie mogę, nie mogę Przyjdź ty, lesie, do mnie, do kaleki. Lub choć jedno drzewo wyślij w drogę, Inowłodzki lesie daleki! To, pod którym chwyciłem w objęcia. Szczęście, szczęście, inowłodzki lesie! Julian Tuwim. Białe akacje tchną wonią opiłą. Pod nocą srebrno-modrą, Jakgdyby innych kwiatów nie było. I wcale być nie mogło. Te ciemne liście i białe kwiecie. Szelestnym szemrzą szeptem, Jakgdybym żadnych głosów na świecie. Nie słyszal nigdy przedtem. Obraz młodzieńczej miłości w utworze może być zainspirowany osobistymi doświadczeniami poety. Tuwim, w wieku osiemnastu lat, po raz pierwszy spotkał swoją przyszłą żonę Stefanię Marchew. Miało to miejsce w rodzinnym mieście poety - Łodzi, na ulicy Piotrkowskiej. Dziewczyna jechała dorożką podczas wizyty u rodziny. Julian Tuwim. Tam gęsta wiklina-szeleścina. Oj da i te szerokie, śpiewane morawy. Szumi-strumni dunajewo po niekławie. Na prawo bór czarnolas dąbrowiany. Na lewo ziel jasnoziel liści wodziany. A i tam tżną wesoło te morowiańskie konie. A przez liście kraśnie pęk słowiśnie. Słowik słowi słowisienkie ciewy. 1. Julian Tuwim był poetą, pisarzem, autorem wodewili, skeczy, librett operetkowych i tekstów piosenek. Był też współzałożycielem kabaretu literackiego "Pod Picadorem" i grupy poetyckiej "Skamander". Blisko współpracował z tygodnikiem "Wiadomości Literackie" wydawanym w Warszawie w latach 1924-1939. 2. . Chrystus Miasta - Julian TuwimTańczyli na moście Tańczyli noc całą Zbiry, katy, wyrzutki, Wisielce, prostytutki, Syfilitycy, nożownicy, Łotry, złodzieje, chlacze wódki. Tańczyli na moście Tańczyli do rana. Żebracy, ladacznice, Wariaci, chytre szpicle, Tańczyły tan ulice, Latarnie, szubienice, hycle. Tańczyli na moście Dostojni goście: Psubraty! Starcy rozpustni, stręczyciele, Wstydliwi samogwałciciele, Wzięli się za rece, Przytupywali, Grały harmonie, harmoniki, Do świtu grali, Tańczyli tan swój dziki: Dalej! Dalej! Żarli. Pili. Tańczyli. A był jeden obcy, Był jeden nieznany, Patrzyli nań spode łba, Ramionami wzruszali, Spluwali. (ur. 13 września 1894 w Łodzi, zm. 27 grudnia 1953 w Zakopanem) – polski poeta żydowskiego pochodzenia, pisarz, autor wodewili, skeczy, librett operetkowych i tekstów piosenek, jeden z najpopularniejszych poetów dwudziestolecia międzywojennego. Współzałożyciel kabaretu literackiego „Pod Picadorem” i grupy poetyckiej „Skamander”. Bliski współpracownik tygodnika „Wiadomości Literackie”[a]. Tłumacz poezji rosyjskiej, francuskiej, niemieckiej oraz łaciny. Brat polskiej literatki i tłumaczki Ireny Tuwim, kuzyn aktora kabaretowego i piosenkarza Kazimierza "Lopka" Krukowskiego. Jego bratem stryjecznym był aktor Włodzimierz Boruński. Podpisywał się ponad czterdziestoma pseudonimami Oldlen, Tuvim, Schyzio Frenik, Wim, J. Wim, Pikador, Roch Pekiński. A ja tak sobie wieczoremA ja tak sobie wieczorem po ulicy chodzę,Z podniesionym kołnierzem przy wytartym palcieAbecadłoAbecadło z pieca spadło, O ziemię się hukło, AkacjeBiałe akacje tchną wonią opiłąPod nocą srebrno-modrą,ApokalipsaCiosami świateł ciemności rozciąłBlask stutysięczny, nożowy to uroczy facet!kulturalny, religijny,Bal w operzeI zrzucony jest smok wielki, wąż on starodawny, którego zowią diabłem i szatanem, który zwBamboMurzynek Bambo w Afryce mieszka czarną maskórę ten nasz kolezka Berlin 1913O, smętne, śnieżne nevermore!Dni utracone, ukochane!Biblia cygańskaJaka, sądzisz, jest biblia cygańska? Niepisana, wędrowna, wróżebna. BiologiaBaby latem w babach się grzeją,Brzózka kwietniowaTo nie liście i nie listki,Nie listeczki jeszcze nawet -Całujta mnie w dupęApsztyfikanci grubej Berty I katowickie węglokopy, Chrystus miastaTańczyli na moście,Tańczyli noc całą. Chrystusie...Jeszcze się kiedyś rozsmucę, Jeszcze do Ciebie powrócę, Ci Którzy Nie Wiedzą...Ci, Którzy Nie Wiedzą,Że Nie Wiedzą -Ciemna nocCzłowieku dźwigający,Usiądź ze dziś rano czereśnie, Ciemno-czerwone czereśnie, Czyhanie na BogaKto on zacz - nie wiem, lecz wszędzie Go czuję... Błąkamy się po gwiazdach, po wichrach, po ziemi, DeszczykJak wesoły milion drobnych, wilgotnych muszek,Jakby z worków szarych mokry, mżący maczek,Do krytykówA w maju Zwykłem jezdzić, szanowni panowie, Do LosuMiłość mi dałeś, młodość górną,Dar ładu i wysokie Marii PawlikowskiejO, staroświecka młoda pani z Krakowa! Strzeż się ! Biskup pieni się i krzyczy: horrendum! Do prostego człowiekaGdy znów do murów klajstrem świeżymPrzylepiać zaczną obwieszczenia,Dwa wiatryJeden wiatr - w polu wiał,Drugi wiatr - w sadzie grał:Epistoła sentymentalna1Cieplutko w moim pokoiku,ErotykJuż się o grzechy noce proszą,Już z wiosny znów jak z bólu krzyczę,Erotyk o bzachBzy gęsto sterczą sztorcem, Gruboziarniste i mokre,Et arceoOdi profanum vulgus. Kościół czy kawiarnia,Republika czy koni, wiec szewców czy armia,EwaZaczęło się to dawno, dawno, Najdawniej jak pamięć sięga, Exegi monumentum...Smutek mnie obrósł kamieniemI trwam, wspaniale pieśńDwudziestoletni bracia moi!Dwudziestoletnie moje siostry!Gawęda rymowana o ojcu i synu o dwóch miastach i starej piosenceW mieście Łodzi, czterdzieści lat temu,Pewien ojciec synkowi małemuGdybym był krzakiem świeżych, najczerwieńszych róż...Gdybym był krzakiem świeżych, najczerwieńszych róż,(A umieją one świeże być! Czerwone!)Giętko, żywo splatają się moje myśli...Giętko, żywo splatają się moje myśli,Jak dziewczynie koszyk z wikliny to co za makabryczna kolejka?Kto do Cienia z hołdami się tłoczy?HumoreskaNoc czarna, krucza,Na ogród spadła,InneZawsze gdy na mnie spojrzyszwiedz, że jestem smutnyIntymny wierszWarto, warto żyć,Wtedy pachniałaś bzami,Ja do ciebie nie mogę, nie mogę...Ja do ciebie nie mogę, nie mogę...Przyjdź ty, lesie, do mnie, do Bolesław Leśmian napisałby wierszyk „Wlazł kotek na płotek”Na płot, co własnym swoim płoctwem przerażony,Wyziorne szczerzy dziury w sen o niedopłocie,Jesteś znowuJesteś znowu! Mój Boże! Jak mi serce bije!Jak mi sie wzrok owiośnił! Jak świat rozradował!JeżeliA jeżeli nic? A jeżeli nie?Trułem ja się myślą złudną,Kamienie raczej rąbaćKamienie raczej rąbać dla czerstwego chlebaI żuć go, by znów siły zdobyć na rąbanie,Karta z dziejów ludzkościSpotkali się w święto o piątej przed kinemMiejscowa idiotka z tutejszym Ogniskiem pachną te pogańskie lata, Gdy iskrami trzaskały żagwie jałowcowe KobieceZ rzeki szła wczesna. szczęśliwą (II)Miauczy kotek: miau! - Coś ty, kotku, miał? LiliaRozchyliłem stulone płatki i pokazałem jej wstydliwe wnętrze kwiatu. - Niech pan przestanie. List do kobietyGdybym ja nie był poetą,A pani nie była kobietą,List zza oceanuPiosenka Listy miłosneInkunabuły, papirusy, palimpsesty!Słowa runiczne! Etruskie słowa!LokomotywaStoi na stacji lokomotywa, Ciężka, ogromna i pot z niej spływa: LosTaki to już los mój będzie,Takie to już miłowanie:Ławka wyobraźniNiby zwykły lecz niezwykły dzień słońca nie zapędzi w cień. W tym dniu musi byćsłonecznie, bo w takim dniu jeŁódźGdy kiedyś czołem dosięgnę gwiazdI przyjdzie chwały mej era,MelodiaWczesna jesień - oto moja ranek - kolor mego mieszkania. W strasznych mieszkaniachStrasznie mieszkają straszni tak szczęśliwie,Tak nieszczęśliwie, jak ja umiem,Miłość najważniejszaTy jesteś moją żoną, to we krwi mojej tłuczePopłochem, szczęściem, strachem, radością i wyskokiem!Mna zbytnie a niepowściągliwe dziwkochwalstwo naszego wiekuZanadto się z damą cackaSzarmancka brać literacka. ModlitwaModlę się, Panie, ale się nie korzę:Twarde są słowa modlitwą dzionekLedwo słoneczko uderzyW okno złocistym promykiem,MomentW szarym oknie sklepiku stała srebrna trumienka,A przed szybą - maleńka, biedna, chuda Tuwima działaZabrali kiedyś, dziewczynie coś,co kryła przed światem ludziom na złość,MyślDoprawdy, żyję bardzo. Ale ja właściwie Mam w życiu migotliwym jedną myśl jedynie, Na nożeDzika gra! Straszna gra!Oczy płoną! Serce gorze!Narodził się JezusNarodził się Jezus w ubogiej stajence,By przynieść nam radość i Boskiej Panience,Nasza mądrośćJakże ja cię będę uczył tej mądrości?Myśmy ludzie cisi, myśmy ludzie prości. NaukaNauczyli mnie mnóstwa mądrości, Logarytmów, wzorów i formułek,NiczyjNiczyj ja jestem na świecie,Niczyj, jak trawa lub zdrój,Nie poradzi tu żaden Protokół surowy...Nie poradzi tu żaden Protokół surowy,Żadne ceremoniału rygory niezłomne:Nie śmiej się z nich...Nie śmiej się z nich. Nie wolno. Nie drwij. Bo to przecież tacy biedni, tacy mali ludzie...Nieznane drzewoGdzie jesteś, drzewo mocne i dumne, Rozgałęzione, liściami szumne, NocPrzyjdziesz nocą. Zostaniesz do ranaI otulisz mnie lekko popołudni szare, miejskie nudna jałowość ulic i "Gazecie warszawskiej"Dość dużo rozumiem i wiem jak na "wieszcza",Lecz jedno wyjaśnić mi proszę:O St. i pianą z pyskaPluje, parska i pryska,O suficieOdkąd płyniesz po tym mieszkaniu,Tym więzieniu moim dozgonnym,O wielki Boże et cetera...O wielki Boże et cetera,Cóż to się ze mną stało nagle,OdpowiedźGdzież mnie do poematów? Ledwo wiersz wykrztuszęZ rozdygotanej krtani, drżąc o każde słowo,Ofiarowując sercePosyłam ci bezdomne moje chcesz z nim szpitalneUchwyć tę dziwną chwilę, tę niewysłowioną,Co zwykle po południu schodzi na ulicęOkularyBiega, krzyczy pan Hilary: "Gdzie są moje okulary?" OnaKiełkował w duszy dziwny niepokój. (Przeczucia).Ktoś grał (z moderatorem) fantazję ErotykSkładałem ci wizyty,Okrutnie niezdobytej,Pan HilaryBiega, krzyczy pan Hilary:"Gdzie są moje okulary?"PatriotaKarczemny jestem człowiek, karczemny patriota, Paulinka kretynkaPięcioletnia Paulinka uprzejma i miłamimo innych przymiotów bardzo skromną stolicZebrały się na targi i przekupyZwycięskie wrogi, zbrojne wolą silną,Piotr PłaksinWiliamowi Horzycy Po prostuTak - po prostu: ten las i ta chwilaWtedy rano, dwanaście lat usta Twoje, całowałem je w ciemności, w czarnym aksamicie miłosnej nocy...Całowałem usta Twoje i wyczuwałemPoeta opętany uprzedza, na wszelki wypadek, Bogu ducha winną żonęA jeżeli ja ci nagle syknę, świsnę i dam nura,Trzasnę plackiem o posadzkę i płomieniem buchnę wzwyż?PoezjaPowstał w duszy mej wprost szaleńczy plan,Plan, który można przyrównać herezji:Pogrzeb PrezydentaKrzyż mieliście na piersi, a brauning w kieszeniZ Bogiem byli w sojuszu, a z mordercą w pakciePokaż się z daleka...Pokaż się z daleka,Choćby z najdalszego,Potężny dzień! Na dobrych dziesięć burz pamiętnych...Potężny dzień! Na dobrych dziesięć burz pamiętnychStarczyłoby tych zderzeń wichury ze słońcem,Powiedzieć ci nie mogęPowiedzieć ci nie mogę, jaki to żal bezbrzeżny: dzień dzisiaj taki biały i taki bardzo śnieżny Prośba o piosenkęJeżelim, Stwórco, posiadł Słowo, dar twój świetny, Spraw, by mi serce biło gniewem ocean&Prośba o pustynięJuż ja z ziemi nieba nie widzęJuż i gwiazdy na mnie nie wejrząPrzy okrągłym stoleDu holde Kunst,in wieviel grauen StundenPstrykSterczy w ścianie taki pstryczek, Mały pstryczek-elektryczek, PtakNa gałązce usiadł ptak: Zaszczebiotał, zatrzepotał Ptasie radioHalo! halo! Tutaj ptasie radio w brzozowym gaju, Ranki jesienneTylko te chłodne, pogodne, Przewiewne ranki jesienne, RanyjulekPowinienem z wiatrami po ulicach się włóczyć,W tłoku miast, podchmielony, najradośniej się chwiać,RaportO film, panie ministrze,Obrazili się wachmistrze;RodowódPo co się ciskasz, mój Wuerze,Po co wymyślasz mi od żydka?Rozwiązują się nagle i lekko...Rozwiązują się nagle i lekko,Opadają, jak płatki kwiatów,Rzecz CzarnoleskaRzecz Czarnoleska - przypływa, otacza,Nawiedzonego niepokoi dziadek rzepkę w ogrodzie, Chodził te rzepkę oglądać co dzień. Rzeź brzózBrzozom siekierą żyły otworzę,Ciachnę przez ciało, rąbnę przez korzeń,ScherzoŚpiewała wesoło- i nagle w śmiech,Sam śpiew ją rozśmieszył: że mi się coś dziwnego:Była aleja długa,SitowieWonna mięta nad wodą pachniała,Kołysały się kępki sitowia,Skakanka"Żeby kózka nie skakała,Toby nóżki nie złamała".SkwarByło raz bardzo gorąco. Nieruchome, nagrzane powietrze. W najsroższy upał leżałem na słońcu, lubując sięŚlusarzW łazience cos sie zatkało, rura chrapała przeraźliwie, aż do przeciągłego wycia, woda zaś kapała ciurkiSłoń TrąbalskiBył sobie słoń wielki - jak się ten słoń Tomasz Szymanowskiemu SłowisieńW białodrzewiu jaśnie dzni słoneczko, Miodzie złoci białopałem żyśnie, Słówko o księżycu w stawieKsiężyc do wody się rzucił,Fosforycznym świeci i ciałoI Sokrates tańczącyPrażę się w słońcu, gałgan stary...Leżę, wyciągam się i znudzenia, ze znużenia Pusto, sennie, mdło. Spóźniony słowikPłacze pani słowikowa w gniazdku na akacji, Bo pan słowik przed dziewiątą miał być na kolacji. SprzątanieAbsurdalne czynności. Elektrolux- słoń-Ssącą trąbą wyje. Żrącym sadłemStaruszkowiePatrzymy sobie na ulicePrzez wpółrozwarte okienniceSztandarPrawda, prawda, czarnoleski Janie:"Serce roście patrząc na te czasy!"Tak i nieJuż mi jest wszystko jedno,Czy powiesz "nie" czy "tak",TrawaTrawo, trawo do kolan!Podnieś mi się do czoła,TyTy trzymasz mnie na ziemi,Ty wznosisz mnie do nieba,U Stóp ZbawicielaNa krzyżu w cierpieniach umierał ZbawicielKrwią oczy zalane, oddawał swe gdyby nigdy nic:WieźliVenusGdy Venus miała szesnaście lat, Zauważyli rodzice, W lesieNa twardych korzeniach ślisko, Na mchu głęboko i miękko, Wiatr ją prosiW dzień jest wietrznie, słonecznie i wrześniowo złociście, Nocą wiatr ociemniały suche przewraca wierszCzasem u szczytu ulic zachód żółtym blaskiemMury niebios rozwala na złomy czym? O pewnym wina i czerwca był powściągliwyNie wiem jak to wyrazić... Bo wszystkoma swoją miarę i stopnie i skalę...Wiersz, w którym autor grzecznie, ale stanowczo uprasza liczne zastępy bliźnich, aby go w dupę pocałowaliAbsztyfikanci Grubej Berty I katowickie węglokopy, WiosnaGromadę dziś się pochwali,Pochwali się zbiegowiskoWspomnienieMimozami jesień się zaczyna,Złotawa, krucha i ci wszystko: każdy sen i drgnienie,Każdy nerw ciała, każdy ruch i krok!Z okruszynami młodości - co robić?Z okruszynami młodości - co robić? Rozrzucić ptakom?Można i ptakom rozrzucić, można i w słowa wierszy o Małgorzatce1 Zacisnąć pięści, zaciąć zęby...Zacisnąć pięści, zaciąć zęby, Spod bruzdy gniewu patrzeć w świat, Zakochany bibliofilBallada Tragiczna Zapach szczęściaWtedy paloną kawą pachniało w kredensieA zimne, świeże mleko, jak lody, mi się w życiu szczęściło i szczęści...Zawsze mi się w życiu szczęściło i szczęści,Los mi nie pożałował ni darów, ni pieszczot...Zdarzyło mi się to pierwszy raz...Zdarzyło mi się to pierwszy raz -Na palcach chodzić po ogrodzie. Zmęczony burz szaleństwemZmęczony burz szaleństwem, jak statek pijany,Już niczego nie pragnę, jeno wielkiej ciszyZnów to szuranie..."Wznoszą się prostaczkowie i osiągają niebo - a my ze swoją wiedzą pogrążamy się w piekle."Zupełnie nieznajomej, raz widzianej...I podejde na coś powiem, jak to zwykle...ŻycieDo krwi rozdrapię życie, Do szczętu je wyżyję, Życie mojeKrwi, snów, mknień, żądz,Gór, chmur, drżeń, zórz,Życie? - Rozprężę szeroko ramiona...Życie?Rozprężę szeroko ramiona,ŻydekŚpiewa na podwórku, tuląc się w łachmany,Mały, biedny chłopiec, Żydek chytrzy, brodaci,Z obłąkanymi oczyma, Tańczyli na moście Tańczyli noc całą Zbiry, katy, wyrzutki, Wisielce, prostytutki, Syfilitycy, nożownicy, Łotry, złodzieje, chlacze wódki. Tańczyli na moście Tańczyli do rana. Żebracy, ladacznice, Wariaci, chytre szpicle, Tańczyły tan ulice, Latarnie, szubienice, hycle. Tańczyli na moście Dostojni goście: Psubraty! Starcy rozpustni, stręczyciele, Wstydliwi samogwałciciele, Wzięli się za rece, Przytupywali, Grały harmonie, harmoniki, Do świtu grali, Tańczyli tan swój dziki: Dalej! Dalej! Żarli. Pili. Tańczyli. A był jeden obcy, Był jeden nieznany, Patrzyli nań spode łba, Ramionami wzruszali, na moście Tańczyli noc całąZbiry, katy, wyrzutki, Wisielce, prostytutki, Syfilitycy, nożownicy, Łotry, złodzieje, chlacze na moście Tańczyli do ladacznice, Wariaci, chytre szpicle, Tańczyły tan ulice, Latarnie, szubienice, na moście Dostojni goście: Psubraty!Starcy rozpustni, stręczyciele, Wstydliwi samogwałciciele, Wzięli się za rece, Przytupywali, Grały harmonie, harmoniki, Do świtu grali, Tańczyli tan swój dziki: Dalej! Dalej! Żarli. Pili. był jeden obcy, Był jeden nieznany, Patrzyli nań spode łba, Ramionami wzruszali, go na stronę: Mówili, mówili, pytali, Rudy, czerwony:Coś za jeden? drugi, bez nosa, Krościasty:Coś za jeden? pijus, wycedziłCoś za jeden? Magdalena: Poznała, powiedziała… Płakał…Ucichło. Coś szeptali. Na ziemię padli. chciał ukazać, jak zdefraudowane jest nasze społeczeństwo, jak nie wiele pozostało w nas człowieczeństwa, tego pierwotnego, nie skażonego złem. Coraz więcej w naszym świecie jest “łotrów, złodziei, chlaczy wódki” nie zwracających uwagi na to co w życiu najważniejsze, czyli okazywanie współczucia i zrozumienia dla bliźnich. Wiersz ten ukazuje, czym tak naprawdę jest prawdziwa wiara. Człowiek wierzący nie potrzebuje świadectwa, czy też jawnego znaku danego nam od Stwórcy. Julian Tuwim"Chrystus miasta"Tańczyli na moście, Tańczyli noc całą. Zbiry, katy, wyrzutki, Wisielce, prostytutki, Syfilitycy, nożownicy, Łotry, złodzieje, chlacze wódki. Tańczyli na moście, Tańczyli do rana. Żebracy, ladacznice, Wariaci, chytre szpicle, Tańczyły tan ulice, Latarnie, szubienice, Hycle. Tańczyli na moście Dostojni goście: Psubraty. Starcy rozpustni, stręczyciele, Wstydliwi samogwałciciele, Wzięli się za ręce, Przytupywali, Grały harmonie, harmoniki, Do świtu grali, Tańczyli swój taniec dziki: Dalej, Dalej! Żarli. Pili. Tańczyli. A był jeden obcy, Był jeden nieznany, Patrzyli nań spode łba, Ramionami wzruszali, Spluwali. Wzięli go na stronę: Mówili, mówili, pytali. Milczał. Podszedł Rudy, czerwony: - Coś za jeden? Milczał. Podszedł drugi, bez nosa, Krościasty: - Coś za jeden? Milczał. Podszedł pijus, wycedził: - Coś za jeden? Milczał. Podeszła Magdalena: Poznała, powiedziała... Płakał...Ucichło. Coś szeptali. Na ziemię Wiersz Juliana Tuwima „Chrystus miasta” może być interpretowany jako wyraz obrzydzenia autora do współczesnego mu miasta z jego patologiami i degeneracją – obrzydzenia połączonego wszakże ze swego rodzaju turpistyczną fascynacją. Ale istnieje też możliwość szerszego, metafizycznego podejścia do tekstu. Na początku utworu obserwujemy rozgrywający się na moście „bal”, w którym biorą udział przedstawiciele marginesu. Autor skrupulatnie wylicza tańczących. Są to między innymi: Zbiry, katy, wyrzutki,/ Wisielce, prostytutki,/Syfilitycy, nożownicy,/ Łotry, złodzieje, chlacze wódki. Oddają się oni zabawie, obżarstwu i pijaństwu. Zauważają jednak, że jest wśród nich ktoś nieznany. Traktują go początkowo z pogardą, spluwają na jego widok. Pogarda jednak przeradza się w zainteresowanie – po kolei podchodzą i pytają go, kim jest. Nieznajomy wszakże milczy. Wreszcie podchodzi do niego Magdalena – według tradycji Maria Magdalena przed nawróceniem była prostytutką. Rozpoznaje ona w nieznajomym Chrystusa. Ten, poznany, nadal milczy – tylko płacze. Na ten widok „bal” zatrzymuje się i jego uczestnicy również płaczą. Jak interpretować ten tekst? Jak wspomniano, istnieje możliwość podejścia do niego, jako do opisu współczesnego Tuwimowi miasta, z jego degradacją społeczną. Autor bezlitośnie wyciąga na wierzch bolączki, dręczące metropolie – podkreśla, że nieodłącznym składnikiem postępu jest powiększający się margines. Możemy być dumni z osiągnięć techniki, urbanistyki i gospodarki, ale nie możemy zapomnieć, iż ich kosztem jest spychanie do półświatka kolejnych ludzi. Żyją oni w nędzy, niemal zwierzęco. Tuwim, wbrew niektórym interpretacjom, nie opisuje ich z „franciszkańską” czułością – w jego słowach oprócz współczucia widać autentyczne obrzydzenie. Czesław Miłosz stwierdził, że inny utwór Tuwima jest jest modlitwą o nieistnienie świata, który jest zbyt występny, żeby miał prawo trwać. W pewnym stopniu odnosi się to również do „Chrystusa miasta”. Jednak owa występność nie musi wynikać z nowoczesności. Może być po prostu nieodzownym składnikiem życia na ziemi. Milczący Chrystus pojawia się również w „Legendzie o Wielkim Inkwizytorze”, części „Braci Karamazow” Fiodora Dostojewskiego. W obu przypadkach Jezus (powracający na świat po wiekach) wydaje się bezradny – współczuje cierpiącym, ale nie jest w stanie dla nich nic zrobić. Być może nie jest wszechmocnym Bogiem – a być może jest Bogiem, który poniósł porażkę i zrozumiał, że stworzony przez niego świat jest zły. Na końcu wiersza Tuwima płaczą zarówno przestępcy, jak i Chrystus. Nie wiemy, co to za płacz. Być może to pierwszy krok do nawrócenia i poprawy – a być może wynika on z uświadomienia sobie nędzy ziemskiego życia i bezradności (zarówno Jezusa, jak i ludzi) wobec pełnej bólu doli człowieka. Utwór Juliana Tuwima jest wieloznaczny, ale wydaje się, że przeważa w nim pesymizm i świadomość cierpienia. Forma utworu (kilka informacji):– układ rymów aabb– wyliczenie – epitety Rozwiń więcej

chrystus miasta julian tuwim tekst